Pikselowe okowy

Po wydaniu dwóch nieźle przyjętych gier i półtorarocznej przerwie na złapanie oddechu, Riot Forge wraca z przytupem. Uniwersum "League of Legends" wypełnione jest przestrzenią, którą można
Kolejny hit twórców "Moonlightera"? Recenzja "The Mageseeker"
Po wydaniu dwóch nieźle przyjętych gier i półtorarocznej przerwie na złapanie oddechu, Riot Forge wraca z przytupem. Uniwersum "League of Legends" wypełnione jest przestrzenią, którą można zagospodarować na opowiedzenie wielu interesujących historii. W tym roku Rioci przygotowali dla graczy trzy zróżnicowane opowieści. Jedną z nich zajęła się znana z "Moonlightera" ekipa z Digital Sun.



Tym razem oddalamy się od znanych z "Ruined King: A League of Legends Story" mrocznych i posępnych wód otaczających Bilgewater. Zostajemy rzuceni w sam środek Wielkiego Miasta i krwawej rewolucji przetaczającej się przez metropolię. Oto Sylas, wyrzutek z Ochłapiska, stanie w centrum wydarzeń, które na zawsze zmienią losy Demacii. Bohater od najmłodszych lat był wykorzystywany do tropienia magów. Jego nadzwyczajna zdolność do wyczuwania magii związała go niczym psa gończego ze swoimi okrutnymi ciemiężcami. Do czasu jednak, gdyż oswobodzony z okowów Sylas szybko zmienia front i za główny cel poczytuje sobie wymierzenie sprawiedliwości i zrównanie z ziemią dotychczasowego porządku.



Pikselowa oprawa "The Mageseeker: A League of Legends Story" od razu skojarzyła mi się z "Children of Morta". To jedna z tych gier, która nie potrzebuje bombastycznych fajerwerków i rozbuchanych wizualiów, by zaintrygować i utrzymać uwagę gracza na dłużej. Zważywszy jednak na umiejętności protagonisty, niejednokrotnie będziemy mieli okazję docenić kunszt i pieczołowitość, z jaką przygotowano omawiany tytuł. Sylas bowiem, poza smaganiem przeciwników łańcuchami, będzie przede wszystkim wydobywał z nich zdolności magiczne. Nie każdy konflikt da się rozwiązać prymitywnymi, fizycznymi instynktami, a prawdziwą wirtuozerię Sylas ujawni po posłaniu soczystej kuli ognia w papę niczego niespodziewającego się przeciwnika. Oczywiście dotyczy to wyższych poziomów trudności, gdyż dopiero wtedy zmuszeni będziemy zamienić bezmyślną młockarnię na trochę mniej bezmyślne smaganie przeciwników po tyłkach.



Pomimo swych potężnych umiejętności i całej masy dobrych chęci, bohater nie będzie w stanie stoczyć tej nierównej walki sam. Na swojej drodze spotka szereg postaci, które z wielką chęcią wspomogą go swoimi umiejętnościami. Wyzwalanie uwięzionych magów czy też poświęcenie czasu misjom pobocznych prostą ścieżką powiedzie do zwiększenia potencjału bitewnego Sylasa. Do dyspozycji gracza oddane zostanie skromne obozowisko, z którego pokierujemy losami naszych pomagierów. Wysłanie ich na samodzielne misje nie tylko zwiększy pojemność sakiewki prowadzonego przez nas czempiona, ale i mocniej rozszerzy wachlarz rekrutowanych wygnańców. Ci potężniejsi zaś stanowić będą pasywne wsparcie napędzanego petrucytem herosa, zapewniając mu bonusy do obrażeń bądź innych statystyk. O stan portfela natomiast warto dbać, gdyż twórcy nie zdecydowali się na tradycyjne levelowanie postaci. Permanentne podnoszenie wskaźników możliwe jest dopiero po uiszczeniu odpowiedniej opłaty.



Wspomniana przeze mnie wyżej oprawa graficzna nie była w stanie odwrócić mojej uwagi od wtórnych, mało przemyślanych lokacji. Przedzierając się przez historię zagłady łowców magów, odniosłam wrażenie, że naprzemiennie odwiedzałam lasy, lochy i ruiny miasta. Oczywiście, każda z tych miejscówek wykonana była szczegółowo i z przepięknymi detalami, jednak przy dłuższym posiedzeniu odwiedzanie odbijanych od kalki miejsc najzwyczajniej w świecie męczyło i powodowało wytracanie tempa rozgrywki.



Podobnie jak w przypadku "Ruined King: A League of Legends Story", tu również mamy do czynienia z plejadą czempionów ściśle powiązanych z głównym bohaterem. Fani marki z radością powitają Obrończynię Korony, Lux, czy też następcę tronu, Jarvana IV. Wszystkie wprowadzone postacie są spójne z ogólnym lore świata "League of Legends", a starcia między nimi z pewnością wywołają uśmiech LoLowym wyjadaczom. Gra nie rzuca nowicjuszy na głęboką wodę i nawet niezaznajomieni z tym środowiskiem gracze bez problemu odnajdą się w meandrach rządzących tym rejonem Runeterry.



Mądre głowy stojące za Riot Forge udowodniły, że przy pomocy odpowiedniego studia są w stanie zachęcić graczy unikających stricte "League of Legends" do stopniowego obcowania z największymi tuzami tej popularnej MOBY. Wtórność rozgrywki towarzysząca przygodom Sylasa jest jednak równoważona przez wciągającą historię i pixel art zdecydowanie z tej wyższej półki.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones