PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=838872}

Na rauszu

Druk
7,5 72 393
oceny
7,5 10 1 72393
7,2 52
oceny krytyków
Na rauszu
powrót do forum filmu Na rauszu


I. Trzeba być wciąż pijanym. To cały sekret; w tym tkwi wszystko. Żeby nie czuć straszliwego ciężaru Czasu, który miażdży wam barki i zgina grzbiet ku ziemi, musicie wciąż się upijać.
Czym? Winem, poezją albo cnotą, wedle upodobania. Byle się upić.
Charles Baudelaire, XXXIII. Upijajcie się (Paryski spleen. Poematy prozą)

To może ryzykowna ścieżka interpretacyjna w przypadku filmu o alkoholu (alkoholizmie), ale przecież sztuka służy do wyrażania treści niejednoznacznych (także etycznie). Zgadzamy się z reguły a priori, że wszelkie nałogi są dla człowieka szkodliwe, niszczące itp., mając w tym zresztą w 99% przypadkach rację. Co jednak z pozostałym jednym procentem, i co gdy odrzucimy w ramach eksperymentu, jaki wykonali też ci czterej mężczyźni, przekonanie, że picie jest złe? Wyobrażam sobie, że życie w nałogu, „płynięcie”, może stanowić dla kogoś właściwą treść życia, świadomie obraną ścieżkę. Jest to oczywiście potwornie ryzykowny spacer po linie, który jednak daje Pełnię, tę, której główny bohater nie mógł odczuć wcześniej, a która tak wyraźnie została pokazana na końcu filmu. Oczywiście z tej liny można też spaść, ze szczytu – na samo dno, ale jest to ryzyko niejako wkalkulowane w tę ścieżkę życia. Przecież po to Martin pił – „żeby nie czuć straszliwego ciężaru Czasu”, jak określił to Baudelaire. Zmienił się przez wszystkie lata, od kiedy poznał się z żoną i był zabawnym, szalonym facetem. Czy można sobie wyobrazić, że alkohol nie tworzy iluzji rzeczywistości (oraz siły, dynamiczności, przebojowości itp.), jak z reguły o tym myślimy, ale przeciwnie – ściąga ze świata ten płaszcz, pokazuje, kim naprawdę moglibyśmy być, gdyby nie wszelkie ograniczenia? Taka interpretacja jest, jak wspominałem, moralnie ryzykowna, ale ciekawa, szczególnie w kontekście cytatu z Baudelaire’a. Bo może rzeczywiście trzeba wciąż się upijać, niekoniecznie alkoholem do poziomu 0,5 promila :), tylko czymkolwiek?

II. Jednym z istotniejszych elementów myśli Kierkegaarda jest lęk, który towarzyszy każdej życiowej decyzji, ponieważ każda zmiana, nawet dobra i konieczna, pozostaje skokiem nad przepaścią w nieznane, którego skutków nie da się w pełni przewidzieć. Tego rodzaju skok wykonują bohaterowie: robią coś, co wydaje się od początku skazane na porażkę, jesteśmy doskonale świadomi, że skończy się ryzykiem popadnięcia w alkoholizm. A jednak – dwóch z nich odnosi sukces, jeden (Martin) – nie wiemy tego na pewno, ale całkiem możliwe, że tak, a tylko jeden z nich upada. Skutki całkowicie przeciwne od spodziewanych. W myśli Kierkegaarda przed podjęciem decyzji absolutnej człowiek jest istotą zdezintegrowaną, rozbitą. Dopiero ślepe rzucenie się w ramiona Boga może, ale wcale nie musi, tego zmienić. Tu oczywiście o Bogu mowy nie ma, ale jest skok wiary, który albo pozwoli na konsolację, albo sprowadzi na dno. Tego rodzaju skok obserwujemy na końcu: to, co prawdziwie dramatyczne, rozegra się już poza ramą filmu. Nie wiemy, na co zdecyduje się Martin i jakie będą tego efekty. Może uzyska upragnioną pełnię, albo, przeciwnie, zmarnuje daną szansę i będzie już zawsze żałował, że nie wrócił do Aniki. Ale dwóch przyjaciół z tego skoku wyszło cało, a nawet szczęśliwszymi, więc – kto wie…

Szanowny_pan_Barsky

Interpretacja całkiem dobra, ale nie zgodzę się z tezą, że dwóch przyjaciół wyszło z tego dobrze. Jeden ma żonę i malutkie dziecko. Doprowadza do tego, że kobieta i jego dzieci są nieszczęśliwe. To nie jest sukces mężczyzny, unieszczęśliwienie swoich bliskich, to istna porażka męskości, która z punktu widzenia psychologii rozpada się gdy dziecko osiąga wiek ok 2 lat. Jeśli żona wtedy od niego nie odejdzie, to wychowają synów w akceptacji alkoholizmu i stworzą nowych alkoholików w imię zasady wina ojca idzie w syna. Drugi zaś nabiera odwagi do randkiwania i być może ma odwagę kogoś poderwać, ale w swoim stanie nikogo nie utrzyma przy sobie. Alkohol pozwala przełamywać opory, ale to istny kontrakt z diabłem, gdzie pozornie zostają spełnione nasze marzenia, ale okazuje się, że chwilowo, a kontrakt zawiera ukryte kruczki, które doprowadzają do naszej szybkiej porażki. To samo Martin, stracił wszystko i być może tracąc to czuje się w końcu wolny, ale wszyscy znamy dalszą historię, bo ta wolność jest pozorna i da mu więcej bólu niż radości.

ocenił(a) film na 9
magdaxd

Ale przecież nie jest powiedziane, że oni dalej piją w taki sposób, jak robili to wcześniej. Ja odniosłem inne wrażenie: przecież gdyby Peter dalej tak chlał, to raczej nie poprawiłaby się jego relacja z żoną itp. No i na końcu spotykają się nie na popijawie, tylko, tak jak na początku filmu, w drogiej restauracji, próbując różnych alkoholi. Wydaje mi się, że oni przestali pić w ten sposób, wykonali ten swój skok, upadli, poobijali się, ale wyszli inni, silniejsi, i to silniejsi bez alkoholu (w przypadku przyjaciół Martina). A potem, ze studentami, radośnie i spontanicznie sobie popili, bo czasem fajnie się schlać na wesoło, świętując coś. Nie wydaje mi się, żeby to miał być powrót do ciągu: w takim przypadku "zapalnikiem" byłby już pewnie alkohol wypity w tej restauracji, tak jak stało się to w przypadku Martina na początku filmu.

W tym, co napisałem, wiedza psychologiczna nie idzie wespół z wydarzeniami filmowymi, bo zdaje sobie sprawę, że w 99% przypadków to wszystko skończyłoby się trwałymi problemami. Mam po prostu wrażenie, że film przewrotnie pyta nas: a co, gdyby jednak było inaczej, niż w prawdziwym życiu? Może szczęście, którego w ten sposób dozna Martin, jest warte tego bólu? Może nałóg może stanowić ścieżkę życiową? Traktuję ten film trochę jako taką spekulację intelektualną bez konieczności odnoszenia do prawdziwego życia, która pokazuje nam co by było, gdyby rzeczywistość wyglądałaby inaczej, niż wiemy, że wygląda. Stąd moje słowa o moralnym ryzyku takiej interpretacji, bo tą drogą można dojść do wniosku, że "Na rauszu" to pochwała picia. Tymczasem, według mnie, to bardziej takie "co by było gdyby", bo "w realu" to wiemy, że najpewniej skończyłoby się źle.

Szanowny_pan_Barsky

Ten film nie pokazuje alternatywnej rzeczywistości, w której alkohol nie szkodzi. Ten film pokazuje, że niektórzy ludzie poprzez alkohol uwalniają się od swoich zobowiązań, nie ważne czy tym kogoś ranią czy nie. Przez alkohol nie oglądasz się na innych, brniesz radośnie przez życie do swojej autodestrukcji, by na końcu zapłakać i zapytać "gdzie popełniłem błąd?". W przypadku alkoholizmu, każda ilość alkoholu powoduje nawrót choroby. Nie można kulturalnie się napić. To nie realne. W-fista miał chłopca, który na nim polegał, jego śmierć sprawiła, że stracił wsparcie. Nauczyciel, który popchnął ucznia do alkoholizmu dokonał upadku moralnego nie tylko swojego, ale i przyszłego studenta medycyny, który doprowadzi w przyszłości do kolejnych cierpień, Peter krzywdzi żonę i dzieci, uczy ich akceptacji i powielania wzorców, zaś główny bohater traci kontakt z synami, w zamian zyskuje ich pogardę, a była już żona pisze do niego zaledwie SMS-a, który ma bardziej choronić go przed upadkiem niż dawać mu nadzieję. Nikt nie jest szczęśliwszy przez alkohol, ale są bardziej nieodpowiedzialni i destrukcyjni, choć film w pełni tego nie ukazuje. Pokazuje jakby zerwanie z obciążeniami, obowiązkami i odpowiedzialnością.

W filmie nie mamy do czynienia ze studentami, tylko z uczniami szkoły średniej, którzy dopiero co uzyskali pełnoletność. W tradycji duńskiej po odebraniu świadectwa młodzi ludzie zostają odwożeni przyozdobionymi w kwiaty wozami i tyle. My mamy studniówkę i też niejednokrotnie przemycamy tam alkohol, ale nauczyciele pilnują porządku. W Danii uczniowie przemycają alkohol na te ciężarówki/wozy, i jak to młodzi, piją. Nie ma tam jednak przyzwolenia odgórnego na to zachowaniem, tak jak u nas nie ma przyzwolenia na alkohol na studniówkach. Picie z uczniami to upadek moralny nauczyciela. "Na rauszu" to film zrobiony przez ludzi chorych na alkoholizm bierny lub aktywny, nie wiem, ale z pewnością jest tak samo realistyczny jak filmy Smarzowskiego. Czy my też tak pijemy? Wielu stwierdzi, że tak i tak samo wielu stwierdzi, że nie... Film ukazuje przerysowaną kulturę picia, z którą Polska również przez lata była utożsamiana. Szkoda, że tak wielu biernych alkoholików aprobuje tę wizję.

ocenił(a) film na 9
magdaxd

To jest film o zupełnie innej specyfice niż ukazujące degradację prywatną i społeczną alkoholika obrazy, o których mówisz. Nie ma sensu zestawiać ich ze sobą tylko ze względu na tożsamość motywu. To inne filmy o innym przesłaniu ideowym. Idąc ta droga, „Życie jest piękne” będziemy krytykować za to, że nie jest od początku do końca tragiczne, jak to powinien być pewnie film o obozie koncentracyjnym :)

Szanowny_pan_Barsky

Ciężko się czyta to co napisałeś, bo ze względu na brak składni, po prostu nie jestem pewna o czym piszesz.

Alkoholizm to alkoholizm. Ma zawsze te same objawy i konsekwencje. Nie ważne w jakim świetle go przedstawisz i jaką historię ukażesz, zawsze morał jest ten sam.

W filmie za to jest jedna kluczowa kwestia "To jest Dania, tu się piję". Stety/niestety film ukazuje nie tylko kulturę picia w Danii, on pokazuje, że Duńczycy jeszcze się nie wyleczyli z masowego alkoholizmu i są na etapie Polski w latach 80. Przez to jeszcze było dla nich za wcześnie na tę produkcję.

ocenił(a) film na 9
magdaxd

Wystarczy, że przeczytasz ze skupieniem, złożona składnia ≠ jej brak : ) W zdaniu "Nie ważne w jakim świetle go przedstawisz i jaką historię ukażesz, zawsze morał jest ten sam" kryje się Twój problem z odbiorem tekstu kultury, który w wielu przypadkach będzie czynił ich treść uboższą. Ok, możesz mieć taki styl lektury, ale rozpatrywanie filmu/książki/czegokolwiek tylko z perspektywy morału to ociosanie ich z całej gamy sensów. Chyba każdego filmu, w którym pojawia się przemoc, a dobro nie wygrywa jak w baśni ze złem, nie krytykujesz za brak morału? A może tak?

W każdym razie: dla wyłącznie dla morału to czyta się bajki małym dzieciom, a nie ogląda jakieś bardziej złożone dzieła.

Szanowny_pan_Barsky

Nie jest to kwestia skupienia, bo naprawdę trzy razy przeczytałam twój komentarz, ale być może zabrakło ci interpunkcji, która nadała twojej wypowiedzi cechy bełkotu, bez składni. Wybacz, ale dla nie niezupełnie zrozumiały. Być może w swojej głowie dajesz gdzieś akcenty na wyrazy, które po przeczytaniu przeze mnie nie powstały i tak wyszło... Popracuj nad tym.

Nie chodzi o brak morału, bo ten film posiadał morał i to bardzo wyraźny. Bardzo wyraźnie akceptuje alkoholizm w społeczeństwie i mówi "wszyscy piją i wszyscy muszą z tym pijakiem jakiś żyć". Jak napisałam to zbyt wcześnie dla Duńczyków na tę produkcję, bo zakrzywia rzeczywistość jak filmy Vegi czy Smarzowskiego.

ocenił(a) film na 9
magdaxd

Co prawda jestem doktorantem polonistyki i pracuję jako redaktor, ale dziękuję za rady co do składni. Z pewnością skorzystam xD

Szanowny_pan_Barsky

Jak widać w przypadku np. obecnych dziennikarzy, wykształcenie nie zawsze idzie w parze z wiedzą ;)

ocenił(a) film na 9
magdaxd

brak słów xD

ocenił(a) film na 9
Szanowny_pan_Barsky

https://pl.wikipedia.org/wiki/Redakcja      1 znaczenie xD

Szanowny_pan_Barsky

Znam znaczenie słowa "redaktor" XD ...ale widzę, że ty kompletnie nie rozumiesz czytanego tekstu.

To, że jesteś redaktorem, nie oznacza, że piszesz prawidłowo. Twój komentarz był na to przykładem.

Poza tym skąd wiesz, że ja nie jestem doktorem polonistyki i językoznawstwa?

Może gardzę doktorantami XD

Szanowny_pan_Barsky

Pomijając już, że już w pierwszym zdaniu brakuje ci przecinka, to powiedz mi, co to jest "degradacja psychiczna i społeczna alkoholika obrazy"?

ocenił(a) film na 9
magdaxd

To chyba jakaś ukryta kamera, ale ok. xD Obraz to synonim produkcji filmowej. Cała fraza przymiotnikowa brzmi: "ukazujące degradację prywatną i społeczną alkoholika". Fraza ta odnosi się do słowa obrazy, tj. – filmy. Nie brakuje w tym zdaniu żadnego przecinka.

Jeśli są jakieś jeszcze pytania, to służę pomocą xD

Szanowny_pan_Barsky

Brakuje przecinka, który oddziela dwa czasowniki...

Zdanie nie brzmi "ukazujące degradację prywatną i społeczną alkoholika" tylko "ukazujące degradację prywatną i społeczną alkoholika obrazy, o których mówisz"... Zdanie miałoby sens gdybyś napisał "obraz, o którym piszesz (mówisz to błąd logiczny), ukazuje degradację prywatną i społeczną alkoholika". To, co ty zrobiłeś, to jakiś językowy potworek i jestem ciekawa panie redaktorze, czym jest ów "alkoholika obrazy"? XD

magdaxd

W sensie, że obraził się alkoholik? XD

ocenił(a) film na 9
magdaxd

W sensie, że nie masz pojęcia, o czym mówisz xD. Szkoda gadać, ja na pewno nie widzę w tym już sensu

Szanowny_pan_Barsky

Czyli nie potrafisz napisać czym są ów "alkoholika obrazy" i po prostu uciekasz... Ok. Pan redaktor XD a ja jestem królową angielską XD

ocenił(a) film na 7
magdaxd

"To jest film o zupełnie innej specyfice niż ukazujące degradację prywatną i społeczną alkoholika obrazy, o których mówisz." = To jest film o zupełnie innej specyfice niż obrazy ukazujące degradację prywatną i społeczną alkoholika, o których Ty mówisz. Składnia w omawianym zdaniu jest skomplikowana, ale nie brakuje tu przecinka. A co do czasowników, to mamy dwa: "jest" i "mówisz" i są one przecinkiem oddzielone. Pozdrawiam.

wer1909

W pierwszym zdaniu to znaczy w PIERWSZYM zdaniu. "To jest film o zupełnie innej specyfice, niż ukazujące degenerację prywatną i społeczną alkoholika obrazy, o których mówisz". Składni w tym zdaniu brak, a ty je przekształciłeś, aby było prawidłowe, choć słowo "Ty" w zdaniu, tym bardziej wielką literą jest tutaj całkowicie zbędne. Gdyby zdanie brzmiało, tak, jak ty je spisałeś, to owszem ma sens. W przypadku Pana redaktora już nie. Do tego, jaki redaktor pisze o mówieniu w tekście? To tragiczny błąd logiczny XD

Wniosek jeden: albo ten pan jest takim redaktorem jak ja królową angielską, albo potwierdza moje słowa, że wykształcenie nie idzie w parze z wiedzą, co widać po dzisiejszym dziennikarstwie, chociażby. Z pewnością za to, ma się za takiego, co jak by to powiedzieli górale, wyżej sra niż d*pę ma...

ocenił(a) film na 7
magdaxd

Ale co do tego wszystkiego w ogóle mają dziennikarze? xD

wer1909

To był przykład zawodu, który kiedyś uchodził za kompetentny i szanowany. Sama zrezygnowałam z tego kierunku, gdyż nie czułam się, aby moja wiedza była na tyle wszechstronna, a inteligencja na tyle wysoka, by zająć się tą dziedziną. Dziś w tv mamy bandę idiotów, którzy próbują układać rząd wg własnych błędnych ideałów, którzy nie rozumieją podstawowych zagadnień, mówionych przez specjalistów. Dziennikarstwo zeszło na psy...tyle.

Jak napisałam, to był przykład dzisiejszej inteligencji kraju, która de facto, okazuje się być skrajnie głupia i skrajnie pyszna i przekonana o swojej wyższości i inteligencji.

Pan redaktor też do nich się zalicza. Pisze z błędami i osobiście nie mam nic do tego. Każdy może błędy pisać, zwłaszcza na forach, gdzie przekaz cząstki jest generowany szybko i chaotycznie. Napisałam, że jego składnia uniemożliwia mi zrozumienie w pełni jego komentarza i to fakt. Wystarczyło, aby napisał zdanie poprawnie, a nie robił z siebie wielkiego pana redaktora, który wie lepiej i jego składnia jest po prostu wyższego stopnia, zawiła i inteligentna. No, nie... była błędna i tyle.

ocenił(a) film na 9
magdaxd

Twoje komentarze są niepotrzebnie jadowite i kompletnie niemerytoryczne. Nie ma sensu toczyć tej rozmowy na forum FILMOWYM. Szkoda czasu na pyskówki.

Szanowny_pan_Barsky

To po co, pan redaktor napisał swój komentarz? Po co, tak się wywyższać i traktować ludzi jako coś gorszego? Bycie redaktorem do niczego nie upoważnia, a już tym bardziej do traktowania ludzi z góry. Trochę szacunku, bo okaże się, że pan redaktor wcale nie taki hop do przodu, jak myślał...

Bo wiesz... Panie redaktorze, wystarczyło nie wyśmiewać ludzi i napisać komentarz poprawnie i już by ton wypowiedzi był inny, prawda?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones