przede wszystkim pod względem wizualnym, ale też ze świetnie dopasowaną muzyką. To jedno z takich dzieł które nie sposób wyrazić słowami, to po prostu trzeba samemu zobaczyć. Film niewiele słabszy od genialnego "Koyaanisquatsi", w ogóle cała trylogia jest niesamowita i niepowtarzalna; można nawet stwierdzić że całość stanowi niezwykle istotny element kinematografii. Przyznam szczerze, że na dzień dzisiejszy drugą część, "Powaqqatsi", mam ocenioną na 7/10 i zastanawiam się teraz, czy aby nie za nisko. Powtórka obowiązkowa, zresztą pewnie wrócę kiedyś do całej trylogii. Szczerze polecam wszystkim fanom filmowego rzemiosła.