Jeden z lepszych filmów o Afryce jakie widzialem. I jedyny apartheidzie. Swietne kreacje aktorskie (oscar dla Marlona Brando). Niepokojąca atmosfera. Piękne zdjęcia. Jak cala historia bardzo smutny.
Ten film nie jest o Afryce (np.: fauna, flora, wierzenia i obyczaje rdzennej ludności) tylko o reżimie apartheidu w Południowej Afryce (dokładnie w RPA). I nie jest wcale to jedyny film o apartheidzie bo warto wspomnieć równie dobre filmy takie jak "Cry Freedom" z 1987 w reż. Richarda Attenborough oraz "Catch a Fire" z 2006 w reż. Phillipa Noyce'a.
Miałem na myśli jedyny, jaki ja widziałem. Mniejsza o to i czepianie sie o szczegóły. Szukasz diabła. Ale dziękuję za polecenie ww. filmów. Sprawdzę;)
Brando był rewelacyjny, a jeśli chodzi o inne tytuły z tej pułki to polecam Missisipi w ogniu z wybitną kreacją Hackmana.
Marlon Brando faktycznie był fenomenalny w tej roli.
Podziwiam go za angażowanie się w projekty, które były zgodne z jego przekonaniami, a także za całą jego pracę nad eliminacją ludzkich uprzedzeń i zwracaniem uwagi na problemy mniejszości.
Mimo, że jest kontrowersyjną postacią nie można mu odmówić zasług tak dla rozwoju aktorstwa jak i dla walki z ciasnymi ludzkimi umysłami.