Z daleka przybył ten obraz do Polski i długo trzeba było czekać na tego wenezuelskiego triumfatora festiwalu w Wenecji. Ale warto! Poważny i dojrzały obraz. Mocny nie tylko treścią ale i formą. Momentami hipnotyzuje ta cisza płynąca z ekranu czy świetnie dobrane ujęcia poszarzałej, matowej przestrzeni miasta. Od samego początku film utrzymuje się w konwencji i klimacie, który pozwala odbierać go jako dzieło filmowe. Ale oferuje także niebanalną historię podaną na dodatek w niebanalny sposób.
Właściwie przez cały film nie można być do końca pewnym w jakim kierunku zmierza ta historia. Fabuła myli nie tylko tropy ale przede wszystkim odczucia i znaczenia. Obraz wiele niedopowiada. Dosłownie i w przenośni. Pozostawia bardzo szerokie możliwości interpretacyjne. Zamglone tła, niejasne intencje, zawoalowane pragnienia. Kiedy wydaje się, że akcja wkracza na już zrozumiałe tory znowu następuje zwrot albo wydarzenie zmieniające postrzeganie sytuacji. W zadziwiający sposób mieszają się ze sobą wątki ojcowskie, homoseksualne czy przemoc.
Co więcej film zupełnie nie tracąc walorów kina ambitnego wchłania w swoją materię drobne ale wyraziste cechy thrillera czy dramatu kryminalnego. A świadomość, że jest to obraz z Wenezueli, którego akcja dzieje się w rozedrganym, impulsywnym Caracas jeszcze bardziej swoją egzotyką podnosi barwność tej opowieści.
„Desde allá” to film dwóch aktorów i jednego ale świetnego reżysera. Zjawiskowy, zmysłowy Luis Silva jako Elder. Hipnotyzujący, dojrzały Alfredo Castro jako Armando. Dwie postacie, których więzi i relacje ewoluują przez cały film. Momentami nie wiadomo kto jest górą a kto „dołem”. Kto korzysta a kto traci? Końcówka na to odpowie.. A może dopiero następny film dokończy tę historię..?
Ode mnie: 8,5/10.
ps.
Moją podróż przez ekrany kinowe i kraj można oglądać na Facebooku pod nazwą: "Wszystkie Kina Studyjne Polski"
Ładnie napisane. A co do samego filmu to pozostawia on wiele pytań i mało odpowiedzi. Dużo trzeba czytac między wierszami żeby poznać motywy postępowania głównych bohaterów. Postać Armando przedstawiona w sposób lakoniczny i enigmatyczny wcale nam tego nie ułatwia. Nic w tym filmie nie jest czarne albo białe.