Wiele osób uważa Mroczne Widmo za najsłabszą część i po części jestem skłonny się z nimi zgodzić. Idiotyczna postać Jar Jar'a, niemrawy początek i ogólnie wolno zawiązująca się akcja. Ale z drugiej strony mamy tu wyścig podracerów, jedną z bardziej tajemniczych postaci uniwersum, czyli Maula, genialne Duel of Fates oraz moim najlepszy, choć krótki pojedynek na miecze, Obi-Wan-Maul. Sądzę, że ten film porostu musiał taki być, głównie dlatego, że nie wiadomo było, jak się przyjmie.
"Sądzę, że ten film porostu musiał taki być, głównie dlatego, że nie wiadomo było, jak się przyjmie." To zdanie jest bez sensu. Lucas wiedział jak się miał przyjąć. Sukces miało mu gwarantować przywiązanie fanów do starej trylogii. Reżyserowi wydawało się, że fani łykną wszystko, co ma tylko tytuł Gwiezdne Wojny i na tym się jeszcze da zarabiać - taka jest bolesna prawda o nowej trylogii Star Wars.
Nie do końca o to mi chodziło, ogólnie odniosłem wrażenie że Lucas na nową trylogie jeszcze miał pomysł, a nie było to tylko "dojenie"(w przeciwieństwie do 3 trylogii). Poza tym tez nowa porostu miała być inna, a to jak wyszło, to już inna sprawa.
Przyznam szczerze, że kiedy ludzie krytykują Mroczne widmo, prawie za każdym razem zapominają dodać przeciwwagi. Jar Jar tłukący dzięki swojemu szczęściu droidów, bo tak? Okej. Anakin będący pierwszy raz w kosmosie i "tak jakoś" niszczący bazę wroga, kompromitując pilotów Republiki? Okej. Ale film miał też sporo dobrych i czadowych momentów. Walka, muzyka, wyścig na Tatooine. O tym się zapomina.