Lucas w prequelach miał przynajmniej pomysł na wykreowanie nowego, innego świata niż w klasycznej trylogii, a mimo to wciąż znajdującego się w tej samej galaktyce. Do dziś robi na mnie wrażenie wygląd i przeznaczenie droidów, wątki polityczne, umiejętne ukazanie dobrych jako silniejszych i złych jako sprzeciwiających się.
W najnowszych filmach wszystko jest praktycznie kalką klasycznej trylogii. Dobre postacie są w mniejszości, na przeciw stoją szturmowcy, jest gwiazda śmierci, są wątki rodzinne gdzie moc się przeplata i są nawet ci sami bohaterowie po obu stronach. Wszystko jest jednym wielkim odgrzewanym kotletem, który wyjmuje z piwnicy nawet Lando Calrissiana nie wiadomo w jakim celu. Zamiast znów spróbować wykreować nowy świat, mieliśmy okazję oglądać tę samą historię z praktycznie identycznym scenariuszem, ale z kilkoma innymi postaciami.
Chociaż wiadomo, że patrząc na efekty i na niektóre pomysły Lucasa (np. Jar Jar i ogółem Gunganie) seria prequeli nie jest idealna, to w akurat w Mrocznym Widmie ostatnie pół godziny ogląda się z wypiekami na twarzy, chociażby z uwagi na walkę Dartha Maula z Obi Wanem i Qui-Gon Jinnem. Ten film ma realną fabułę, która się toczy i w której niemal wszystko jest logiczne, czego nie mogę powiedzieć o najnowszych filmach z serii Star Wars. Mam po prostu ogromny szacunek i podziw do tego jak ta historia została przedstawiona oraz jak wykreowany został świat Republiki