Zaczyna się obiecująco. Bardzo. Jak zwykle w przypadku serii - świetne, zapierające dech w piersiach lokacje, niezłe efekty, coś się dzieje, coś się knuje... a tu nagle przychodzi moment wyścigu i cały film leci na łeb na szyje. Beznadziejna, okropna nuda. Rozciągnięte to jak rozgotowany makaron, ciekawe jak czytanie książki telefonicznej. Młody Anakin z interesującego zaradnego chłopca wraz z rozwojem fabuły zmienia się we wkurzającego bachora, wydarzenia fabularne zdają się być zupełnie nieistotne, brakuje tutaj pompy z pierwotnej trylogii, nie czuć tutaj ani bezmiaru galaktyki, ani emocji w jakichkolwiek starciach, film ogląda się dla samego oglądania. Nic na dłużej nie przyciąga uwagi, wszystko wydaje się szczątkowe i pozbawione wyrazu. Finałowa walka sprawia wrażenie totalnie okrojonej, brakuje zwrotów akcji, brakuje tutaj czegokolwiek co wywoła efekt wow. Film jest bardzo słaby jako gwiezdne wojny, jako film sam w sobie również interesujący zdaje się być tylko pozornie i to głównie na początku.